-------------------------------------------------------------
"-----------------------------------------------------------
Lalalala, kurza stopa
przemyka po zielonej autostradzie nieba wesoło podskakując na kopytach. Za nią
bieży beznogi wilk. Dogania go rzodkiewka i tarasuje kurzej stopie słońce.Wilk nie
mając dokąd uciec skacze w przepaść, a wcześniej pochłania go dziura ozonowa.
Kurza stopa gryzie rzodkiewkę, aż ta zagotowuje się z radości na twardo. W
podzięce nadepnęła okiem na jej dziób. W tym momencie zajączek się obudził i
stwierdził, że to sen. Całe szczęście – pomyślał drapiąc się macką po koziej
bródce.
Powyższy tekst nie ma sensu. Nie
wiem, po co go napisałem, bo nawet nie z nudów. Miałem to zrobić dzisiaj, ale
dopiero jutro przedstawię jakiś szczegółowy plan treningu. Znowu nic nie zacząłem
na filozofię. Zastanawiam się twardo nad relaksacją, ale chyba znowu jest za
późno? Taaaa… Dobra, nie ma to, tamto, zaczynam od jutra rana i trzy kilo
chuja. Oddam duszę za darmo, jacyś chętni? Bo nawet diabeł nie chce jej ode
mnie kupić. A tylko zawadza, cholera . . . Mam szczerą nadzieję zrobić coś,
cokolwiek, bo tokolwiek! I czuję, tak, czuję! Wiatr odnowy obmywający mnie
ciekłym azotem, który parzy jak wieczorna rosa. Na linii jacyś wariaci krzyczą
do mnie „dzień dobry”. Idę więc spać, może przyśni mi się zbawienie.
Znowu to samo, i ciągle, i także, i teraz i już! Taki mały entliczek pentliczek
w mojej przyszytej do guziczka czerwonej główce od szpilki. Dobrze więc, koniec
z absurdem. Płynę spać z zamkniętymi uszami. Tamburyny pod pierzyny, kto
ostatni ten zlewozmywak.
17.05.2009, godz. 00:13
-----------------------------------------------------------"
-------------------------------------------------------------
Zensho ibn Szatan - Chao Cetanu Cing