Biohazard!

Zanim zagłębicie się w lekturę, muszę was ostrzec. Poszczególne wpisy mogą zawierać (a najprawdopodobniej będą) treści nieodpowiednie dla statystycznego "obywatela" planety Ziemia z gatunku Homo sapiens sapiens. Jeżeli należycie do szerokiego grona osób, które można w jakikolwiek sposób urazić, nie życzycie sobie, by obrażano was, wasze rodziny i znajomych, nie życzycie sobie, by obrażano wasze uczucia (czy to religijne, czy filozoficzne, społeczne, osobiste, cokolwiek sobie wymyślicie), dla własnego dobra opuśćcie tę stronę. Nie spotka was tu nic dobrego. Treść jest przeznaczona głównie dla ludzi posiadających spory zapas psychicznego dystansu praktycznie wobec wszystkiego, głównie do rzeczy i zjawisk związanych z ich osobistą strefą. Mówiąc jeszcze inaczej, blog ten może zawierać (i najprawdopodobniej będzie) treści najgorszego rodzaju, wliczając w to herezje, dewiacje, opisy szaleństwa i psychopatologii, opisy przepełnione obrzydlistwem i pełne nienawiści do różnorakich zjawisk. Będą tutaj nagminnie obrażane wasze religijne odczucia, zostaną zmieszane z błotem wszystkie wasze teorie, idee, autorytety i bogowie, których wyznajecie. Przede wszystkim będę nieustannie starał się zniszczyć was samych poprzez obrażanie was, wyzywanie, drwienie i bezcelowe szyderstwo, życzenie wam wszystkiego najgorszego, oraz permanentne podkopywanie waszego dobrego samopoczucia. Oczekujcie najgorszego. Nade wszystko, odejdźcie, póki jeszcze możecie.

piątek, 24 lutego 2012

Wiedza

Żaden z mędrców mówiących o prawdzie, Bogu i miejscu człowieka w strukturze stworzenia nie był w stanie odpowiedzieć, gdzie znajduje się wszechświat. Wszyscy milczeli również, gdy zapytano ich, z jaką szybkością płynie czas. Ktoś w odpowiedzi podpalił wszystkie mapy, oraz porozbijał zegarki.

"Przepraszam Pana, zgubiłem się i nie ma najmniejszego pojęcia, gdzie jestem, mógłby mi Pan pomóc? Tak w ogóle to jaką mamy właśnie godzinę?"  

sobota, 11 lutego 2012

Knowledge and Conversation of the Holy Guardian Angel for DUMMIES

Miło od czasu do czasu przeprosić się z pogańskimi praktykami z dzieciństwa i powrócić mentalnie do czasów, gdy wierzyliśmy, że wszystko jest możliwe. Uwierzmy w istnienie aniołków i inwokujmy z pasją, często i szczerze. Niech żar modlitwy rozpali nasze przepełnione racjonalnym cynizmem serca.


Święty Aniele, Stróżu mój!
Ty zawsze przy mnie stój!
Rano, w wieczór, we dnie, w nocy!
Bądź mi zawsze do pomocy!
Strzeż Ciała, Ducha mego!
Oraz doprowadź do Królestwa Niebieskiego!
Ateh, Malkuth, Ve-Geburah, Ve-Gedulah,
 Le-Olam, Amen!

poniedziałek, 6 lutego 2012

Homo liber, Homo verus, Homo directus, Homo sincerus

Czy jesteś szczęśliwy?
Czy twoje życie cię satysfakcjonuje?
Czy czujesz radość i spełnienie?
Czy jesteś w zgodzie sam ze sobą?
Czy kochasz?
Czy jesteś autentyczny w każdej chwili?
Czy możesz bez trwogi spojrzeć w lustro i stwierdzić:
Jestem prawdziwym, szczerym i wolnym człowiekiem. Wszystko co robię, sprawia mi przyjemność. Me życie jest wspaniałą podróżą przez wieczność, ekstatycznym tańcem pośród nietrwałych zjaw materii, radosną przygodą i euforycznym, świadomym snem. Czuję spełnienie i akceptację każdego wydarzającego się doświadczenia. Przepełnia mnie moc i radość twórczego, w pełni szczerego działania. Nigdy nie ukrywam siebie, ani swych prawdziwych intencji. Nie ma we mnie zgody na szemrane kompromisy, fałszywe wymiany uśmieszków, podporządkowywanie się czyjejś woli, poklepywanie się po plecach, rytuały uległości i dominacji, branie na siebie interesu "ogółu" z którym w głębi duszy nie mam nic wspólnego.
Możesz?
Spójrz w lustro suko. Zobaczysz tam pewną twarz. Mało kto wie, do kogo ona tak naprawdę należy. Nie jesteś tym, który widuje tę twarz najczęściej. Jednak, czy któraś z osób znających tę twarz niczym swoją własną dłoń wie, co takiego kryje się za tą plątaniną skóry, mięsa i kości? Czy naprawdę ktoś to wie?
Poczyńmy bardzo ryzykowne, fantasmagoryczne założenie, a mianowicie, że wszystko co wydaje ci się, że o sobie wiesz jest prawdą i nie ma już w tobie niczego, o czym byś nie wiedział. Załóżmy, że siebie znasz. Czy jest jeszcze ktoś poza tobą, kto zna cię tak samo dobrze, jak ty sam? Czy możesz spojrzeć w lustro i raźno wykrzyknąć: "Zawsze jestem prawdziwy i szczery!"?
Ja o sobie nie mogę tego powiedzieć. A jako totalny kutas rzutujący swoje ograniczenia na resztę gatunku ludzkiego zakładam, że ty również nie wyszedłeś z tego starcia zwycięsko. Ponadto, jak powszechnie wiadomo, do Sparty wraca się tylko z tarczą, lub na tarczy, nigdy bez niej. Co to jednak dla nas znaczy? Być może to, że oto stajemy przed piekielną bramą, bezdenną przepaścią, przed obliczem śmierci, wyborem, który nie może skończyć się dla nas dobrze. Możemy próbować zapaść ponownie w sen, odwrócić się, zagłuszyć te wszystkie wątpliwości wrzaskiem. Ale ucieczka w bezradną nieświadomość tylko pogrąża nas coraz bardziej. A pewnego dnia obudzi nas ból odbytu i zauważymy wielkiego, diabelskiego kutasa, który rozerwał na strzępy cały nasz życiowy i duchowy potencjał. Być może jednak jeszcze jest szansa, ostatnia szansa, by otworzyć szeroko oczy i spojrzeć na cały ten kurewsko porozpierdalany bałagan, którym w istocie jesteśmy.
Potraktuj to jako odezwę do twego wewnętrznego anioła stróża, do twojego małego jezuska, czy ukochanej bozi. Ty jesteś zbyt tchórzliwy i zbyt tępy, by zrobić cokolwiek ze swoim życiem, ale coś wewnątrz ciebie ma taką siłę, by zdzielić twoją pizdusiowatą naturę dębowym kijaszkiem i naprowadzić cię na ścieżkę zajebistości i prawości. Można by rzec, że to twój wewnętrzny przewodnik, twój książę z bajki mający nadzieję pewnego dnia obudzić cię ze snu i rozdziewiczyć na baldachimowym łożu z pościelą w kolorze szkarłatu. Jednak najpierw musisz przestać się okłamywać. Jesteś cały obryzgany gównem i najpierw musisz wziąć pierwszą w swoim życiu duchową kąpiel, musisz zmyć z siebie wszystko. Twój problem leży w tym, że ty tak naprawdę lubisz utożsamiać się z wszystkimi odchodami, które przykleiły się do twojego ciała, do twojej - za przeproszeniem - "duszy".
Jaka jest twoja opinia na temat społeczeństwa? Przyjmijmy, że należysz do "zdroworozsądkowej większości". Społeczeństwo jest ok, jest trochę patologii, głupoty, zła i okrucieństwa, ale generalnie cywilizacja jest wspaniałą rzeczą, stworzyła moralność, podstawy człowieczeństwa, utemperowała negatywne cechy ludzkości jako takiej... No coś w tym stylu. Nie negujesz całego systemu, co najwyżej pewne jego elementy. Widzisz, ja robię na odwrót. Neguję cały system, jednocześnie dostrzegając wiele wspaniałych, cudownych i fajnych rzeczy, które powstały w jego obrębie. Cywilizacja nie jest zła sama w sobie, ale dawno temu stała się narzędziem w rękach ludzkiego szaleństwa. Społeczeństwo jako takie nie jest złe, czy okrutne, jest tylko głupie i szalone... A ty wyssałeś to szaleństwo z mlekiem swej matki. Każde dziecko jest papugującą małpką przejmującą od otoczenia wszystkie jego cechy. Owszem, tworzy z nich swój własny, niepowtarzalny wzór, ale jakie może to dać efekty, gdy wokół niego znajduje się jedynie przeciętność, głupota, szaleństwo, bezmyślna akceptacja, fanatyzm i niepokalanie myśleniem. Wrzucono cię w machiny społecznego Molocha i zmielono na pozbawioną jakichkolwiek cech mięsno-duchową papkę. Papkę łatwo ukształtować w dowolny tryb tego cywilizacyjnego mechanizmu. Spełnił się sen humanistycznych rewolucjonistów, wszyscy stali się równi. Ale masz przecież taki wybór! Możesz wybrać sobie mieszkanie, religię, dziewczynę, pracę, uczelnię, rodzaj ubrania, możesz nawet wybrać swoje poglądy i wygłaszać większość z nich publicznie (choć nie wszystkie oczywiście!).  Naprawdę, jesteś wolnym człowiekiem! Co ty tutaj jeszcze kurwa robisz?! Idź cieszyć się wolnością przyjacielu!
Twoim zadaniem nie jest jednak walczyć ze społeczeństwem, z pewnością nie teraz. To, co powinieneś zrobić wymaga o wiele więcej odwagi, niż wywoływanie zbrojnej rewolucji. To wybór między zamknięciem, a otworzeniem oczu, między niebieską, a czerwoną pigułką, między wegetacją, a prawdziwym życiem. Ale to jest niezwykle bolesne, podobnie jak w Matrixie, to co ujrzysz po przebudzeniu będzie o wiele gorsze od tego, czego doświadczałeś w świecie iluzji. Będzie też o tyle gorzej, że Neo zobaczył zepsuty, walący się świat, a ty zobaczysz zepsucie i gnicie samego siebie.
A ty kochasz siebie okłamywać! Jesteś dobry, fajny, miły, uczuciowy. Jak mógłbyś zwątpić w swoje dobre intencje? Ty nie jesteś szalony, zły i głupi, ty tylko czasami popełniasz błędy, czasem się zapomnisz, czasem stracisz kontrolę nad emocjami, ty po prostu wymierzasz sprawiedliwość! "Wiem, że nie powinienem, ale jemu się należy! Jemu można!" Jesteś taką kurwa i pizdą, brak mi słów. Wiesz co? Chuja mnie obchodzi, że pomagasz swojej babci i tak jesteś idiotą, wyjebane mam na to jak kochasz swoich rodziców, i tak jesteś tępym chujem. Możesz sobie w dupę wsadzić swoje dobre uczynki, miły wyraz twarzy, swoje pedalskie: "Siema, jak się masz, wszystko w porządku?". Pomagasz ludziom, bo ich kochasz, hahaha. I ty naprawdę w to wierzysz zjebie? Okłamuj się dalej.
Wkurwienie mnie uwolniło. To było pierwsze z doznanych przeze mnie odczuć, które napełniło mnie mocą. Wcześniej byłem totalnie zamotywowaną, bierną i płaczliwą kurwą. Nic nie potrafiłem doprowadzić do końca, tylko snułem w swojej głowie chore wizje tego, jak zajebiście będzie, gdy się zmienię, życie stanie się dla mnie łaskawsze i wydarzy się coś, co mnie w końcu uszczęśliwi. To się nigdy nie działo. Medytowałem przez tydzień i chuj, przestawałem. Zacząłem ćwiczyć, uczyć się, więcej czytać i po jakimś czasie chuj. Zawsze to samo, nigdy nie miałem siły, by coś zmienić. Z jednej strony nie czułem się spełniony i chciałem coś zrobić, nie akceptowałem tego, co się wydarzało, ale z drugiej nie potrafiłem niczego przedsięwziąć, paradoksalnie AKCEPTOWAŁEM gówno, w którym się znalazłem. Nie mam na myśli buddyjskiej akceptacji, ale brudną, cuchnącą akceptację zmielonego życiem menela, który godzi się ze swym skurwionym losem. Chciałem być bardziej uspołeczniony, weselszy, przepełniony pozytywną energią. Chciałem, by wszyscy mnie zaakceptowali i zobaczyli jaki tak naprawdę jestem w gruncie rzeczy miły i fajny. Wkurwiałem się, gdy to się nie udawało, ale czy robiłem cokolwiek realnego, by to zmienić? Zgadnijcie.
Jednocześnie przeszywały mnie poczucie winy i kurewsko słaba samoocena. Niektórzy z was mogą tego nie zrozumieć, wielu z was jest tak kurewsko zadufanych w sobie. Ale jesteście takimi samymi pizdami jak ci cisi i nieśmiali. A ja sobie beztrosko ślizgałem między stanami nadziei, pogardy, rozpaczy, mizantropii i sennych marzeń. Chciałem się zmienić, naprawdę. Po prostu brakowało mi siły. W końcu jednak coś zaczęło pękać. Najpierw przestałem dobrze spać. Stany nocnej bezsenności  stawały się coraz częstsze. Leżałem tak sobie wkurwiony, że nie mogę zasnąć i z czasem zaczęły dochodzić do mnie stłumione, prawdziwe emocje. Nie było to oczywiście przyjemne. Najpierw przybrały postać różnych lęków. Zacząłem widzieć swoje życie z innej perspektywy. Na początku zacząłem zauważać pojedyncze zdarzenia, czy moje zachowania, zobaczyłem, jaki byłem kurwa żałosny. Cierpiałem wtedy niemiłosiernie. Całe moje życie wydawało mi się stratą czasu, jebanym marnotrawstwem, pierdoloną parodią. Czułem się jak przegraniec, frajer, jebany tępy gnój, któremu należało się to, by ktoś przyszedł i zaczął z niego drwić, pastwić się nad nim. Coraz głębiej zacząłem sobie uświadamiać, jaką jebaną ciotą byłem. To wszystko w nocy, gdy zmęczony bezsennością umysł działa na zupełnie innych falach, w specyficznej formie transu. Emocje były bliższe, bardziej realne niż betonowy mur w stanie jawy. To dziwne uczucie, gdy znikąd uderza cię świadomość, że wszystko nie jest takie, jak powinno, robisz jakby głęboki wdech i doznajesz momentalnego ataku paniki. "O KURWA, CO JEST KURWA...?"
Z czasem jednak lęk, płacz, żal i pretensje wobec całego świata zaczęły ulegać nowemu odczuciu. Totalnemu wkurwieniu. "Co jest KURWA?!" nabrało prawdziwej mocy. Żal to negatywna bierność, ale wkurwienie... to negatywna aktywność na pełnej kurwie, jebany blitzkrieg. Ciężko to opisać w skrócie, ale to ulubiony stan każdego paranoika, niczemu już nie możesz zaufać. Gdy byłem bierny to była najgorsza rzecz po słońcem, wszystko było przeciw mnie. Ale eksplozja wkurwienia odwróciła tę perspektywę, to JA byłem przeciw wszystkiemu. Ciemna noc duszy, przewartościowanie wszystkich wartości, gdy widzisz wszystko z nowej, szerszej perspektywy. Im dłużej to trwało, tym głębiej zaczęło sięgać moje negujące wszystko wkurwienie. Krzyczysz, wrzeszczysz i warczysz gryząc wszystko w zasięgu twych kłów.
W tym procesie istnieją dwa wzajemnie na siebie oddziałujące prądy. Społeczeństwo i indywiduum. Z jednej strony społeczeństwo, stadna moralność i normy, sposoby zachowania się, dobro ogółu. Z drugiej Ty, ego, indywidualny byt mający własne zasady, marzenia, wartości, cele, zachowanie. Społeczeństwo daje pewien zakres wolności, określone pasmo częstotliwości w ramach których możesz funkcjonować. Dopóki nie przekroczysz granic, jest ok. Starasz się wyróżnić, ale z reguły pozostajesz w tym paśmie, a jeśli lekko je przekraczasz, to dlatego, że znalazłeś sferę, które zezwala na lekkie tej częstotliwości przesunięcie w zakazaną przez mainstream strefę (vide subkultury, czy środowiska przestępcze). Ale przecież jako istota społeczna sam jako indywiduum jesteś produktem socjalizacji i bez społeczeństwa nie byłbyś tym, kim jesteś.
Wkurwienie na społeczeństwo i wszystkie jego działania musi w końcu stać się wkurwieniem na samego siebie. Całkowite wystąpienie przeciw wszystkim społecznym normom to niezwykle psychodeliczny akt, który w gruncie rzeczy zdekonstruuje wszystkie cechy tego, co do tej pory nazywałeś swoim "Ja".
Odróżnij jednak negujące wszystko wkurwienie od pustego gniewu, który jest udziałem wielu ludzi. Większość z was wkurwia się, ale to żałosne, mało znaczące zdenerwowanie będące w istocie wyrazem słabości. Widzicie coś, co wam się nie podoba i przepełnia was gniew, bo w gruncie rzeczy chcielibyście, by to nie miało miejsca, chcecie od tego uciec. Gniew często jest przejawem bycia tchórzliwą pizdą. Natomiast prawdziwy gniew jest domeną władców, wojowników i króli. Prawdziwy gniew jest wtedy, gdy szlachetny suweren stoi na czele swej armii, mając przed sobą swych wrogów i wygłasza potężnym głosem przemówienie do swych poddanych. Zwyciężmy i roznieśmy w pył tych, którzy stoją na naszej drodze do królestwa! Prawdziwy gniew sprawia, że stawiasz czoła problemowi, a nie próbujesz go od siebie odepchnąć.
To, o czym piszę jest stawianiem pierwszych kroków na drodze do zostania prawdziwym człowiekiem, nadczłowiekiem - jeśli zdefiniować człowieczeństwo wedle obowiązujących w społeczeństwie norm. Tkwisz po uszy w systemie ludzkiego zbydlęcenia i akceptujesz swój los niczym krowa idąca na rzeź. Czasem próbujesz coś zmienić, ale jest to tak miałkie i żałosne, że może budzić jedynie śmiech politowania. Wkurwienie to terapia szokowa, potraktowanie twojego ospałego mózgu elektrowstrząsem. Musisz się obudzić i zobaczyć, że coś jest kurwa nie tak. Że właściwie to wszystko jest kurwa nie tak. Tkwiłeś w "bezpiecznym" kokonie a tu nagle okazuje się, że jest on zawieszony na cienkiej nici tuż nad w pełni aktywnym wulkanem.
Oglądasz telewizję, spędzasz wiele czasu ślęcząc w internecie, chodzisz do szkoły, na studia, lub do pracy. Tak jak wszyscy. Obyś chociaż miał jakąś pasję, którą konsekwentnie realizujesz. Ale w gruncie rzeczy i tak jesteś cipką. Twoja empatia została stępiona, zaakceptowałeś fakt, że jest chujowo, że ludzie mordują się, gwałcą i zdychają z głodu. Mało co jest skłonić cię do większego wysiłku, jakże łatwo robić wszystko po najmniejszej linii oporu. Twoje życie może nie jest szczególnie ekstatyczne, ale jest przynajmniej łatwe - hallelujah!
Gdy wkraczasz na ścieżkę, wszystko przestaje być oczywiste. W pewnym momencie uświadamiasz sobie prawdziwe znaczenie słów: "Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest możliwe" Być może trochę prawdy odsłania się właśnie w momencie, gdy zaczynasz rozumieć, że nie ma żadnej prawdy. Nie w twoim umyśle, nie w jakimkolwiek umyśle w każdym bądź razie. W pewnym momencie niebezpieczeństwo staje się niezwykle pociągające. Gdy nauczysz się negować to,co kiedyś było dla ciebie najcenniejsze, znajdziesz się znacznie bliżej realności.
Motywacja, determinacja, siła ducha. To właściwie tego na początku potrzeba najbardziej. Jednak gdy odważysz się spojrzeć i zobaczysz prawdę, gdy dotrze do ciebie, co ty właściwie odpierdalasz, coś w tobie pęknie, nie będzie już odwrotu, nie padniesz z powrotem na legowisko z resztą baranków bożych. To jak pożar pierdolonego mieszkania, w jednej chwili wszystko co dotychczas znałeś staje w płomieniach i chcąc nie chcąc, nieważne jak zmęczony byś był po całym dniu zapierdalania, rzucisz się w wir walki z żywiołem. Nie ma już chcę/nie chcę. Wszystko dzieje się samo. Musisz tylko zobaczyć w jak wielkiej dupie jesteś. Samozadowolenie jest pieprzonym wrogiem, ale możemy sobie to mówić pokoleniu dzisiejszych narcystycznych pseudo hedonistów szukających łatwych wrażeń i braku stresu. 
Spójrz na swoje życie, czy to twoje wymarzone życie? Będziesz tak żył do końca swych dni, czyż to nie przyjemne? NIE KURWA, NIE! MOJE ŻYCIE TO PIERDOLONY STEK KŁAMSTW, JEBANA PATOLOGIA, NIELUDZKA NUDA, BRUD, BRAK PERSPEKTYW, ZGNILIZNA, BROCZĄCY ROPĄ KUTAS I ZATĘCHŁA KLATKA!!! MUSZĘ SIĘ KURWA UWOLNIĆ, JEBANI ILUMINACI WYPRALI MI MÓZG, NIE WIDZIAŁEM TEGO JAK CHUJOWE JEST MOJE ŻYCIE, DUPA, KURWA, CHUJ!!! Wkurw się, przestrasz się, popłacz się, cokolwiek cipko. Masz tylko przejrzeć na oczy i zobaczyć, czym stała się twoja egzystencja. Porównaj to ze swoim życiem, gdy byłeś mały, miałeś 6, 5, 4 i mniej lat... Wtedy byłeś władcą, teraz jesteś cipą. Zniszczono cię, teraz sam musisz się odbudować. Niechaj spłonie wieża Babel i pomieszają się wszystkie języki, wtedy na zgliszczach wybudujesz nową świątynię z cegieł prawdy, szczerości i światła. Przestań słuchać zatrutych języków. Nie daj się podporządkować, niech nie zwiedzie cię pozorna przenikliwość ich zdrowego rozsądku. To pierdoleni kłamcy. Tylko w szaleństwie jest metoda. To nie jest żadna pierdolona zabawa, żadne masturbowanie się samodoskonaleniem, to kurewska walka o twoje przetrwanie! Umrzyj, albo UMRZYJ skurwielu. Wybór należy do ciebie.