Biohazard!

Zanim zagłębicie się w lekturę, muszę was ostrzec. Poszczególne wpisy mogą zawierać (a najprawdopodobniej będą) treści nieodpowiednie dla statystycznego "obywatela" planety Ziemia z gatunku Homo sapiens sapiens. Jeżeli należycie do szerokiego grona osób, które można w jakikolwiek sposób urazić, nie życzycie sobie, by obrażano was, wasze rodziny i znajomych, nie życzycie sobie, by obrażano wasze uczucia (czy to religijne, czy filozoficzne, społeczne, osobiste, cokolwiek sobie wymyślicie), dla własnego dobra opuśćcie tę stronę. Nie spotka was tu nic dobrego. Treść jest przeznaczona głównie dla ludzi posiadających spory zapas psychicznego dystansu praktycznie wobec wszystkiego, głównie do rzeczy i zjawisk związanych z ich osobistą strefą. Mówiąc jeszcze inaczej, blog ten może zawierać (i najprawdopodobniej będzie) treści najgorszego rodzaju, wliczając w to herezje, dewiacje, opisy szaleństwa i psychopatologii, opisy przepełnione obrzydlistwem i pełne nienawiści do różnorakich zjawisk. Będą tutaj nagminnie obrażane wasze religijne odczucia, zostaną zmieszane z błotem wszystkie wasze teorie, idee, autorytety i bogowie, których wyznajecie. Przede wszystkim będę nieustannie starał się zniszczyć was samych poprzez obrażanie was, wyzywanie, drwienie i bezcelowe szyderstwo, życzenie wam wszystkiego najgorszego, oraz permanentne podkopywanie waszego dobrego samopoczucia. Oczekujcie najgorszego. Nade wszystko, odejdźcie, póki jeszcze możecie.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Zimne zwłoki na twym talerzu

Dziś ponownie wejrzymy za kulisy eksperymentu o roboczej nazwie "Totalne szaleństwo". Tym razem na naszym szwedzkim stole pojawi się danie przygotowane na zimno. Mam nadzieję, iż zdołacie przeżuć je ze smakiem.

3… 2… 1… 0…! BANG! Zaczęło się, znów wróciliśmy na pola szaleństwa, przynosząc ze sobą torby z zakupami dokonanymi w hipermarkecie „normalnego życia”. Stoję obracając się we wszystkie strony sfer swojej osi, powoli wysypuję z ekologicznych torebek zakupione wspomnienia. Przyglądam im się bacznie i zastanawiam się, co jest kurwa nie tak. Dlaczego nadal muszę zachowywać się jak pierdolony niewolnik, czy moje emocjonalne reakcje nadal muszą wibrować na poziomie podartej pizdy? Czuję to, kurwa czuję to… Ten czający się za rogiem świadomości stan wewnętrznej wolności. Soczystą niezależność, sprężystą siłę, promieniującą moc, nieokiełznaną radość, szaloną miłość… Ostateczną wolność. Ona istnieje, czuję ją. Nie chodzi już nawet o wyobrażenia, tych mam w swej głowie w pizdu. Ale o coś prawdziwego, nienamacalnego, jednocześnie tak oczywistego. Moje ego coś ukrywa, moje reakcje coś ukrywają, coś się ukrywa… Podobno mnie nie ma, ale tego jeszcze nie wiem, kilka razy to dostrzegłem, ale nie przejrzałem tego na wskroś, raczej dojrzałem cień we mgle. A teraz siedzę i wariuję, znów muszę otworzyć swój umysł zakrwawionym szpadlem i rzucić się w wir jego zawartości. Ach… To takie piękne i okrutne jednocześnie. Sam fakt, że mogę swobodnie wziąć udział w tej podróży w głębię swego szaleństwa sprawia, że czuję nadludzkie szczęście w porównaniu z miliardami nieszczęśników nie mogących ujrzeć prawdziwej twarzy swych umysłów. Żywe organizmy służące jako baterie i przenośne dyski dla mentalnych memów żyjących własnym życiem. Mem kościoła rzymsko-katolickiego, mem islamu, mem kapitalizmu, memy dobra i zła. Inteligentne małpy siedzą w klatkach, których pręty są wytopione z takich pojęć jak: oto jest prawda, ta wiara jest słuszna, oto szczęście, oto twój wybór, oto twój los, oto ty, oto twoje zbawienie, oto twój spokój, oto twoja racja… To takie szczęście, móc wyrzygać swój umysł, zanurkować w wymiocinach pojęć, emocji, mentalnych imperatywów… Widzę was, widzę to wszystko. Oto wydarza się widzenie. Skaczę więc, nawet nie wiem gdzie. Kurwa. Hm… Nic? Czym jest to jebane życie? Dalej nic nie wiem, coraz mniej wiem. Wierzyłem, że mój światopogląd jest stworzony z litego złota, lecz subatomowy mikroskop mej świadomości przejrzał przez złudzenie i dostrzegł, że to, co wydawało się niepodzielne i niezniszczalne zbudowane jest z przypadkowych atomów pojęć, protonów emocji, neutronów naśladownictwa, elektronów wspomnień… One również nie były niepodzielne. Wszystko się rozsypało, niczym wysuszona figura piaskowa, która miała być zrobiona z litego złota. Siedzę więc i mówię nie! Nad niczym nie mam kontroli. Patrzę na wspomnienia i widzę, że moje reakcje są sztuczne, wyuczone, banalne i nieprawdziwe. Nie mam na nie wpływu, wszystko samo się wydarza. Wkurwia mnie to, ale czy to też nie jest wyuczoną reakcją? Tylko, gdy jestem sam, wychodzą me prawdziwe uczucia. Wtedy mój układ nerwowy nie odczuwa presji dostosowywania się do zewnętrznego środowiska i pojawia się coś na kształt szczerości. Widzę swe egotyczne reakcje, wynikające z tresury, strachu, poczucia winy, wdruków i niepewności. Aaaaaaaaaargh! Gdy uświadamiam sobie, że jutro zacznę kolejny dzień życia i spotkam pewne osoby, przy których znów schematy moich zachowań dadzą o sobie znać… Mam ochotę się kurwa powiesić! Dlaczego do chuja? Czy tak trudno się przeprogramować? Czy piętno odbite na mych neuronach jest tak trudne do zmazania? Czy nie mogę przestać zachowywać się jak robot i zacząć żyć jak prawdziwa ludzka istota w każdej pierdolonej sekundzie swojego życia? Chuja mnie obchodzi zło. Chuja mnie obchodzi to, że mogę zachorować na raka, stracić nogę w wypadku, mieszkać na śmietnisku, stracić wszystko, na czym mogłoby mi kiedykolwiek zależeć. To, co mnie martwi to fakt, że mój organizm jest jak flaga na wietrze, jak gówno w odbycie kształtowane przez włożonego w dupę kutasa. Że rządzą mną chujowe reakcje, nad którymi nic nie ma kontroli. Jesteś kurwo opętany, rządzą tobą demony, z których istnienia nie zdajesz sobie nawet sprawy. Gdy demony wychodzą na wierzch, większość się martwi, zamiast się cieszyć. Co za debile. Nie wiedzą, że nie zostali opętani przed chwilą, ale byli opętani od zawsze, po prostu demony działały w ukryciu. Jeżeli demony wychodzą na wierzch i manifestują swoje istnienie, znaczy to, że poczuły się zbyt silne, lub zostały doprowadzone do ostatecznego aktu desperacji. Moje demony czasem wyściubiły kawałek głowy na wierzch. Zauważyłem to. I teraz sam schodzę w dół, by im się przyjrzeć w ich naturalnym środowisku. Cóż za gówniana parada się tam wyprawia, prawdziwa orgia. I mam ochotę wykrzyknąć: Pieprzcie się! Chuja tam, już nie macie nade mną władzy, to nie wy mnie kontrolujecie, to nie ja was kontroluję, chuj wam w dupę! Niechaj kontrola sczeźnie w alchemicznym piecu! Aaaaaaaaaaaaargh! To nawet nie boli, ale jest dziwne i w jakiś sposób trudne. Pozornie nie ma nic, choć często to co wydaje się martwe, odradza się, gdy nadarza się ku temu dobra okazja. W „normalnym życiu” często dokonuje się weryfikacja twej rzekomej wolności. Wydaje ci się, że oto osiągnąłeś góry oświecenia, a wystarczy jedna realna sytuacja w twym życiu by pokazać ci, że nadal tkwisz w tym samym gównie. Potrafisz się jedynie oszukiwać. Czas już przestać próbować poczuć się bezpiecznie. Niebezpieczeństwo kurwa, niebezpieczeństwo! Żyj niebezpiecznie, spójrz śmierci w jej zapijaczone oczy, przeklnij na równi Boga i diabła! Pierdolić pozory, pierdolić spokój ducha, pierdolić dobre samopoczucie! Jest chujowo!!! Umrę w każdej chwili! Wszystko co się wydaje prawdą, jest pierdolonym kłamstwem! Żyję jak jebany niewolnik! Nie chcę już tak żyć! Jebać bezpieczeństwo! Chcę skoczyć w przepaść anihilacji! Chuj ci w dupę szatanie, jesteś najgorszą cipką spośród wszystkich pizd. Jebaj się Boże, pierdoli mnie twój boski plan i twoje przepełnione pedalstwem zbawienie. Zatracenie to jest to! Hahahahaha! Pierdoli mnie wszystko to, na czym wam zależy! Rozumiecie to kurwa? Niestraszne mi wszystko to, co w was wzbudza nieopisaną trwogę! Nie boję się niczego! Jestem wolny od wszystkiego! Jestem BOGIEM głupcy, jestem BOGIEM!  Hahaha, nigdy nie zrozumiecie. Czyż robak może zrozumieć nadczłowieka? „Kimże on jest, który śmie nie bać się słońca i nie chce tak jak my taplać się pod ziemią w błocie, które jest jedyną prawdą i jedynym zbawieniem?” Przejrzałem was głupcy, albowiem przejrzałem siebie. Byłem wielkim głupcem. I nadal nim jestem, ale w porównaniu do was jestem jednookim w krainie ślepców. Właściwie to, dlaczego nie? Dlaczego nie? Wyjdźmy dla zabawy na balkon i skoczmy z drugiego piętra na pierdoloną ulicę. Robiłem to już w snach, jakże to miłe uczucie, spadać w dół z dużej wysokości i lekko wylądować na stopach, niczym mangowy bohater, w stylu Son Goku! Spróbujmy tego w realnym życiu. Czyż właśnie do tego zmierza szaleństwo? Do samozniszczenia? Czy zaiste ludzka istota może świadomie wybrać piękno samounicestwienia? Czy w ogóle… jest co unicestwiać? Czy ktoś z was cipki w ogóle tęskni jeszcze za DOMEM?! Gdzie jest nasz dom tak w ogóle? Tutaj, na ziemi? Po śmierci, jak chciałyby religijne lesby i pedały? W nicości, jak chcieliby wykastrowani buddyści i ateiści? A może w mitycznych, wyobrażeniowych, astralnych i archetypowych światach, czego oczekują niektóre elfie pizdy? Gdzie kurwa? Jak kurwa? Chcę wam teraz zaserwować swoje szaleństwo na zimno. Schłodzone niczym dobre whisky. Szaty roztańczonego Shivy chwilowo zmieniam na maskę Hannibala Lectera. Mój arcyprzenikliwy wzrok kontempluje jebaną rzeczywistość dostrzegając jednocześnie bezsens spierania się z czymkolwiek. Od jednej strony nacierają naziści, od drugiej komuniści, a ja mogę tylko usiąść na dachu pomiędzy i ze szklanką mocnego alkoholu w dłoni obserwować, jak wspólnie wyrzynają mnie i siebie nawzajem. Jakże wiele zależy od pierdolonych emocji! Raz człowiek rzuca się ze śmiechem na rzeczywistość przekonany, że może pokonać wszystkie przeszkody, by za chwilę usiąść w apatii i wyprzeć się wszystkiego tylko po to, by po kolejnej zmianie nastroju drżeć w pokoju w obawie, że po wyjściu na zewnątrz źdźbło trawy zdekapituje jego głowę. To wszystko czyni nas naprawdę wkurwionym. Uśmiechamy się diabolicznie, wyciągamy nasz ulubiony skalpel i powoli, uważnie tniemy skórę piskliwego Golluma. Ach, nie GOLLUM NIE, to BOLI! Zostawić Smigola!!! SSSSSSSKARBIE! Dobry Gollum, zły Smigol, popastwimy się trochę nad twoją żałosną istotą… Czyż to nie łatwe i przyjemne przelać swoją nienawiść na słabe i godne naszej pogardy stworzenia? Jak bardzo lubicie wymierzać „sprawiedliwość” tym pozbawionym dusz bestiom i zwierzętom? Jakże to wspaniale dobrze się poczuć, och spójrzcie na tą żałosną kreaturę, teraz na mnie, znowu na nią i jeszcze raz na mnie. Siedzę na gównianym tronie. Czcijcie mnie! Aż chce się rzygać… Czy wy kurwy naprawdę NIE WIDZICIE tej pierdolonej różnicy między elementami waszej realnej i skurwionej natury? Ludzie-szczury zatracili swoją miłość, swoje współczucie, swoją empatię, swoją szczerość, swoją wolność, swoją twórczość, swoją radość. Grzebią teraz w cywilizacyjnym śmietnisku w poszukiwaniu konsumpcyjnych odpadków. Bierzcie i grzebcie w tym wszyscy. Oto dajemy wam wolność mówią szczurzy przywódcy. Wybierzcie odpadki, w których będziecie żyć. Zgniłe jedzenie, zgniłe towary, zgniłe tradycje i zgniłe nawyki. Wasze mózgi gniją razem z gównem, które tam składujecie. Kurwa, jeszcze nie jestem szczęśliwy i łeb mnie napierdala! Ale wiem, co mi pomoże, wpierdolę jeszcze do głowy trochę tej pokrytej pleśnią religii, zaleję rozmoczonym kałem porad z Cosmo i zagryzę deserem z rozkładających się zwłok filozofii i wtedy ból na pewno przejdzie! Na pewno! Nauczyli nas babrać się w gównie i robią z nas Piłatów, gdy chcemy odeń obmyć ręce. Jakimiż jesteśmy debilami, że dalej dajemy się ruchać temu zbiorowemu, trędowatemu planktonowi. Chuj tam, chuj tam! Wszystko jest w porządku! Fajno jest, zabawa na remizie! Nastoletnie bachantki pociągną wam druta w rytm disco-polo, UMCA, UMCA, cyk, cyk! Hail Hitler, czy tylko ja widzę, że warto znów rozpalić krematoryjne piece? Szerzmy nazizm i pedofilię kurwa! Nie, no żartuję. Wcale nie. Nie? Hmmm… Sami już widzicie, jak zwichrowane obrazy mogą powstać w głowie szaleńca pogodnie kroczącego ku zatraceniu. Ogień mego wkurwienia i tak dopadnie was wszystkich, spłoniecie suki razem ze mną! Hahahaha! Wesołym i szalonym. Wejdźmy więc w nową fazę. Po nietzscheańsku przewartościujmy wszystkie swoje wartości. Czyż potraficie jeszcze spojrzeć na rzeczywistość z zachwytem szaleńca? Czy aby przypadkiem nie stało się tak, że ten cały show waszego życia nie zdążył was już kurewsko znużyć? Czyż nie staliście się zblazowanymi i cynicznymi pedałami, znudzonymi sobą i wszechświatem? Turlacie się więc w emocjach, choćby negatywnych, choćby w zgrzytaniu zębami, niekoniecznie waszymi. Śmiejmy się, patrzcie jaki fail, haha! Coś musimy w końcu CZUĆ! Czy nikt już nie potrafi spojrzeć w niebo i śmiać się z samego siebie zupełnie bez celu? Mohery jednak rację mają, pasa i wojny wam trzeba, wyrodne kurwy. Ma emocjonalna równowaga… hahahaha, macie rację, nic takiego nie istnieje. Gdy jednak skończy się rzygać, trzeba wytrzeć usta i napierdalać do przodu. Zamykamy magiczne wrota pokurwionej krainy i przez króliczą norę wracamy z powrotem do normalności. To była miła przejażdżka, czyż nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz